
Sięgasz czasem po książkę, pełen nadziei wierząc, że znajdziesz w niej ten pierwiastek zaskoczenia i braku snu. I wtedy okazje się, że…
Co się w górach wydarzyło, w górach pozostanie
Od zeszłego roku przeczytałam naprawdę sporo książek, których akcja dzieje się w górach. Ja, zwolenniczka morza odnalazłam się w górskich klimatach. Mimo że dopiero teraz zaczęły przerażać mnie na poważnie. 🙂
po Istotę zła sięgnęłam z uśmiechem na buzi. Oprócz samego gatunku czy tematyki, co do jej wyjątkowości przekonały mnie także opinie w sieci. Były naprawdę dobre. Przynajmniej ja na takie natykałam się cały czas. Cieszyłam się więc, że w ramach akcji 5/1 sprawdzę tę pozycję na sobie.
Istota zła – recenzja
Akcja książki dzieje się w Siebenhoch, małej wiosce u podnóża włoskich Dolomitów. Jeremiasz wraz z żoną i córką przeprowadza się w to miejsce, ponieważ pragnie nakręcić film dokumentalny o pracy ratowników górskich.
Niestety podczas jednej z akcji ratunkowych, wszyscy giną, tylko nasz główny bohater cudem unika śmierci. W międzyczasie natrafia na zagadkę z przeszłości. Nierozwikłaną do dziś tajemniczą śmierć kilku osób w tychże górach.
Próbuje dociec, czy tragedia, która zadziała się na jego oczach, ma związek z dawną masakrą. Mieszkańcy Siebenhoch są przekonani, że w górach czai się zło, którego nie można zidentyfikować, ale lepiej go nie drażnić… czy to prawda? Czy naszemu bohaterowi uda się rozwikłać zagadkę sprzed lat?
Tak w skrócie wygląda fabuła.
Książka napisana jest przystępnym językiem, który dobrze się trawi i pozwala wertować kartkę za kartką.
W powieści pojawia się kilka ciekawie okrojonych postaci, ale potraktowanych nieco po łebkach. Widać, że autor miał na nie pomysł, ale nie wykorzystał do końca potencjału tkwiącego w danych postaciach. Szkoda.
Sam pomysł może nie jest jakimś wytworem wyobraźni, ale przyjemny, taki jak fajni thrillerów lubią. Coś się dzieje, jest zagadka, jest tajemnica, do której musimy dojść razem z autorem.
Luca D’Andrea poruszył kilka fajnie skonstruowanych wątków pobocznych, niektóre liźnięte nawet z dozą humoru (patrz: relacja Jeremiasza z córką). Interesująco przedstawiony wątek małej społeczności i zasad, jakimi się one rządzą. Choćby nam się to nie podobało, nie zawsze łatwo wejść w mocno skostniałą grupę społeczną. Książka Was o tym przekona.
Istota zła – czy zło kryje się za rogiem?
Książka nie trzymała mnie w mocnym napięciu. Owszem zagadka została przedstawiona dość interesująco i nie miałam pomysłu na to, coż to tam mogło się wydarzyć, ale żebym noce zarywała przez tę pozycję – co to, to nie.
Momentami trochę dłużyzna. Niestety. Chociaż nie można powiedzieć, że to była zła książka. Jednak z perspektywy fana tego gatunku, nie wniosła ona w mój czytelnicy dorobek tego pierwiastka o którym wspomniałam na początku.
Podejrzewam, że mogę szybko zapomnieć o tej pozycji.
Co do samego zakończenia. Szczerze powiem, że nie spodziewałam się i tu duży plus dla autora, natomiast ja ograłabym to zakończenie jeszcze inaczej. Może z większą dozą tajemniczości?
Taka kawa na ławę, po której chce się powiedzieć aha, i to wszystko? nie jest najlepsza. Brakowało mi tajemnicy, która pozwoliłaby mi po zamknięciu książki zadać jakieś pytanie: Dlaczego? Jak to? Czyli co?
Pytania nie pojawiły się żadne.
Moja ocena:
Emocje: 3,5/5
Pomysł: 3/5
Język: 4/5
Akcja: 3,5/5